W zeszłym
tygodniu miałam przyjemność otrzymać piękną filiżankę do herbaty z
petersburskiej porcelany. Podarek tym bardziej wspaniały, że kupiony został w
sklepie firmowym słynnej Królewskiej Fabryki Porcelany w samym centrum Petersburga.
Porcelana owinięta była w bibułkę dekorowaną historycznymi sygnaturami
wytwórni, włożona do pudełeczka z motywem identycznym do tego na filiżance. I
jeszcze - folder z krótką historią fabryki, dekoracji i zestawem sygnatur. Prezent caca! – jakby powiedział na widok ciastek z kremem, słynny
łakomczuch, pan Orzelski, bohater „Nad Niemen” Elizy Orzeszkowej.
Filiżanka pochodzi
z serwisu „Solo”, wykonana jest z porcelany twardej, dekorowana kratką kobaltu
i złota nazywaną „kobaltową siatką”. Dekorację zaprojektowała Anna Jackiewicz w
1944 roku, z okazji 200-lecia powstania Rosyjskiej Państwowej Fabryki Porcelany im. M.W. Łomonosowa w
Leningradzie,
jak wówczas nazywano oficjalnie dzisiejszą Królewską Manufakturę Porcelany w
Petersburgu (Imperialnyj Farfurnyj Zawod). Twórczyni inspirowała się
prawdopodobnie reliefami z pierwszego, osobistego serwisu wyprodukowanego w dla
cesarzowej Elżbiety I. Nie przypuszczała, że jej projekt stanie się
najpopularniejszą z dekoracji i symbolem miasta Petersburga. Pomalowała wzorem
naczynia z linii „Wiosna” zaprojektowane w 1936 roku (dziś dekor stosuje się na
wielu produkowanych formach i serwisach).
Dekoracja „kobaltowa siatka” była
początkowo malowana samym kobaltem. Dopiero w 1950 roku, na tzw. „żuczkach”, znajdujących
się na przecięciach każdej linii dodano kreseczki prawdziwego, 24-karatowego złota.
Dziś linie siatki maluje się kobaltem, złotem lub czerwienią.
Ciekawe jest, że prawie
do końca XX wieku dekorowano tym wzorem wyłącznie naczynia do kawy i herbaty.
Dopiero w 1996 roku, dekoratorka Szuliak przeniosła wzór na elementy obiadowe
oraz pojedyncze sztuki nienależące do zestawów, np. popielnice, wazony, naczynia
do podawania kawioru, ozdobne puszki, jajka wielkanocne, a nawet
kolekcjonerskie naparstki.
Jeszcze słów
kilka o samym kobalcie, słynnym, szlachetnym i drogocennym barwniku. Kobalt, czyli krzemian kobaltu to niebieski
barwnik przyjmujący rozmaite odcienie. Należy do najstarszych farb używanych do
zdobienia porcelany i był stosowany powszechnie w Delft, Miśni i innych
manufakturach oraz oczywiście w Chinach. Jego zaletą jest odporność na wysoką
temperaturę, dzięki czemu można go stosować podszkliwnie, redukując tym samym
proces produkcji naczynia o jedno wypalanie (farby naszkliwne wypala się dodatkowo
w temperaturze niższej niż wypalenie szkliwa).
Kilka ważnych ciekawostek o
właściwościach kobaltu znalazłam w świetnej książce Edmunda de Waala „Biały szlak. Podróż przez świat
porcelany”:
[Kobalt] Pierwszy raz został użyty jako pigment na
początku XIV wieku, importowany z kopalń z okolic Kaszan w Persji przez Zatokę
Perską i Ocean Indyjski do portu Aceh na Sumatrze, a potem do portu Quanzhou.
Przybywał albo jako czysty tlenek kobaltu – trudny do transportowania – albo
jako smalta, mieszanka kobaltu ze szkłem, którą można sproszkować – proces
zmniejszający szanse na to, że kolor ucieknie pod szkliwo.
[…]
Po pierwsze był niedorzecznie cenny. Nadal jest. […] W Jingdezhen testowano zdobników, żeby
sprawdzić, do jakiego stopnia potrafią być oszczędni. Pewien zarządca próbował
zmusić zdobników do pracy z rękami w czymś w rodzaju drewnianych dybów, żeby
zapobiec podkradaniu. […] Stanowisko,
na którym była malowana waza, podkładano papier, aby „nic nie przepadło”.
Uronione drobinki pod koniec dnia strzepywano z papieru jak złote opiłki ze
stołu złotnika.
[…]
[Kobalt] jest toksyczny. Jeśli jesteś narażony na
wdychanie kobaltowego pyłu, gdy rozcierasz go na pastę, jeśli liżesz koniec
pędzla, by przywrócić mu właściwy kobalt przed zanurzeniem go w ciemnoniebieskim
płynie, zanim namalujesz kolejną wierzbową gałązkę, przyswajasz trochę
pierwiastka. Możesz odczuwać mdłości. Możesz mieć duszności. Kumuluje się,
wnika w głąb ciebie.
Przepiękna porcelana. Marzy mi się coś takiego jako porcelana gastronomiczna do własnej kuchni.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że przy tych akurat filiżankach, jak ta na zdjęciu, wzór nie jest poprowadzony do końca ( brakuje go przy uszku), co niestety zaburza mi odbiór piękna tej porcelany.Wolę więc dopłacić i mieć pełną satysfakcję
OdpowiedzUsuń