wtorek, 16 stycznia 2018

Ciasteczka "Przyjaciel domu"





Suche ciastka - sucharki, były zawsze „na wyposażeniu” domowych spiżarni. Można je było upiec raz na jakiś czas w większej ilości, długo przechowywać, stanowiły miły dodatek do herbaty, kawy czy gorącej czekolady. Był też pod ręką, kiedy zawitali niespodziewani goście. Pod nazwą sucharki kryło się wiele odmian ciasteczek. Zasada była jedna: pieczono je bez tłuszczu, z dodatkiem jej, dzięki czemu nie jełczały i długo zachowywały świeżość. Zawierały też cukier, były więc czymś innym, niż bezcukrowe z zasady, sucharki które znamy dziś. 


Przepis na znakomite sucharki o uroczej i adekwatnej nazwie „Przyjaciel domu” znalazłam w książce „Krysia” – wspomnieniu o Krystynie Zawadzkiej, wydanym przez jej córkę Annę Zawadzką.


Receptura przypomina przepis na włoskie cantuccini, ale to wersja zimowa, zawiera bowiem cynamon i inne przyprawy korzenne, tak charakterystyczne dla naszej, polskiej kuchni. Śmiem więc twierdzić, że to stary dworski przepis, który kiedyś zaadoptowano z kuchni włoskiej, mającej jak wiadomo, w swoim czasie ogromny wpływ na nasze kulinarne smaki. Ciasteczka są słodkie, aromatyczne, ale i twarde więc bez kawy czy herbaty ani rusz…
Ciasteczka podane są na petersburskiej, ręcznie malowanej porcelanie z wytwórni Łomonosowa. Serwis nazywa się Wiosna [Wiesna], a dekoracja to Mój Ogród [Moj Agarod].


Sucharkami raczył się pan Orzelski, bohater książki „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej:
— …wypiłem więc kawę z sucharkami, troszkę szynki zjadłem i grałem sobie… Szynki w tym roku doskonale urządziła… i sucharki jej zawsze doskonałe… w ustach topnieją… caca!

Zabawną historyjkę o sucharkach znalazłam też w „Szczenięcych latach” Melchiora Wańkowicza:
- Przyjeżdżam ja do Helci, mon cher – opowiadała babunia z Mierzejewskich Zygmuntowa Wańkowiczowa ze Ślepianki o odwiedzinach u sąsiadki – patrzę, quelle image, na gazonie przed gankiem klęczy kucharz w białym kitlu i w białej szlafmycy: „Cóż to za przedstawienie, ma cherie? – pytam, witając się z Helcią.
- Wyobraź sobie, kazałam przynieść wszystkie sucharki upieczone przez kucharza i cóż się okazało? Poskładałam spody i wierzchy i było nie do pary. Tu imagines, quel coquin! Najwyraźniej sam zjada te sucharki! Miał póty klęczeć na widoku publicznym, póki mu nie daruję, ale teraz muszę mu to zawiesić do jutra, bo któż by dla nas kolację zrobił?.

Ciasteczka „Przyjaciel domu”

25 dkg mąki
25 dkg cukru
3 jajka
25 dkg migdałów (w oryginalnym przepisie orzechy laskowe) posiekanych grubo, nie mielonych
Pół łyżeczki proszku do pieczenia
Łyżeczka przyprawy korzennej (dałam cynamon, pani Krysia radzi zrobić mieszankę samemu)



Na stolnicy wymieszać mąkę, cukier, proszek i przyprawy. Dolać ubite jajka, a na końcu orzechy (vel migdały). Wszystkie składniki dokładnie wymieszać wyrobić ciasto, które powinno być dość luźne – nie dosypywać mąki, bo ciasteczka wyjdą strasznie twarde!
Z wyrobionego ciasta uformować kulę, rozpłaszczyć ją i podzielić nożem promieniście na 8 części. 



Z każdej części uformować wałeczek – ta część zadania jest trochę irytująca, bo ciasto straszliwie klei się do rąk. Pani Krysia radzi posmarować ręce olejem i to rzeczywiście dużo ułatwia pracę. Wałeczki położyć na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce robiąc spore odstępy – ciasto rośnie podczas pieczenia.


Piec 20-25 min w 180 stopniach Celsjusza. Wyjąć z piekarnika i gorące kroić na kawałeczki grubości palca. Trzeba to zrobić szybko, bo stygnące ciasto błyskawicznie twardnieje, i może się okazać, że upiekłyśmy słodkie maczugi, którymi jak pisał ks. Jędrzej Kitowicz „rzuciwszy podsinić można oko”.



Wystudzone ciastka włożyć do szczelnie zamkniętego słoja, mogą być dość długo przechowywane, gdyż nie zawierają tłuszczu i nie jełczeją.
Na wszelki wypadek, poniżej oryginalny tekst przepisu.


Smacznego!

czwartek, 11 stycznia 2018

Wyspiański. Muzeum Narodowe w Krakowie



Nowy rok zaczęłam kulturalnie: zwiedzeniem wystawy "Wyspiański" w Muzeum Narodowym w Krakowie. Nie powiem, że ekspozycja mną wyjątkowo wstrząsnęła, bo spodziewałam się czegoś innego: zbliżenia z tym wielkim artystą, większego zrozumienia idei jego sztuki totalnej, poznania życia codziennego i poczucia ducha epoki fin de siecle'u, której jest tak znakomitym przedstawicielem. 





Znalazłam natomiast rzetelnie  przygotowaną ekspozycję składającą się wyłącznie ze zbiorów Muzeum Narodowego i depozytów muzealnych. Dużo tu projektów witraży i dokumentacji wykonywanej przez Wyspiańskiego dla krakowskich kościołów. Możemy więc zapoznać się bliżej z tajnikami projektowania i wykonywania witraży i polichromii.






Ale są też najbardziej rozpoznawalne prace, przede wszystkim sławne już portrety dzieci artysty i pejzaże Krakowa. Warte zobaczenia są też projektowane przez mistrza meble, tkaniny i elementy wystroju wnętrz.






W sumie więc warto Muzeum Narodowe odwiedzić, tym bardziej, że przy okazji zobaczymy słynną "Damę z łasiczką" Leonarda da Vinci oraz znakomitą, jak zawsze, Galerię Rzemiosła Artystycznego.