poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Muzeum-Zamek w Łańcucie

Wszystkich miłośników pięknych wnętrz, mebli a przede wszystkim porcelany, sreber i przedmiotów kuchennych zachęcam do odwiedzenia Muzeum-Zamku w Łańcucie.










czwartek, 20 kwietnia 2017

Cukiernice





Postanowiłam osłodzić Wam trochę tę wiosenną zimę i napisać coś o cukrze, a właściwie o cukiernicach.

Ich historia w Europie jest tak długa jak tradycja picia herbaty i kawy (XVII wiek), bo cukier jest do tych napojów obowiązkowy, a więc i cukiernice znajdowały się obok filiżanek i dzbanków w każdym porcelanowym czy srebrnym serwisie. 



Pierwsze cukiernice nie miały nawet pokrywki, były po prostu miseczkami (na obrazie powyżej widać w takiej kostki cukru i szczypczyki). Tu zaznaczam, że cukier nie był wtedy, jak dziś, w postaci sypkiej, ale nabywało się go w tzw. głowach, czyli stożkach, z których trzeba było dopiero go nakruszyć i utłuc. Stąd też jeszcze i czasem dziś do nabierania cukru z cukierniczki służą szczypczyki a nie łyżeczka (często w formie dłoni albo łapek zwierzęcych z pazurkami). Łyżeczka tak na prawdę zaczęła być powszechnie stosowana dopiero po II wojnie światowej. W XVIII wieku cukiernice przyjmowały rozmaite, rozbudowane formy. Często przypominały kształtem gruszkę i miały dziurkowane pokrywki.


Przez cały wiek XIX ustalały się ostateczne formy cukiernic, czyli takie, które znamy dziś. 


Ze względu na bryłkowatą formę cukru (taka była jeszcze przed II wojną światową) prawidłowa cukiernica nie powinna posiadać dziurki na łyżeczkę, bo cukier wyjmowało się z niej szczypczykami. Taką dziurkę mają natomiast pojemniki na konfitury i miód, które często są z cukiernicami mylone.

 
W dawnych serwisach cukiernica jest dość duża, czasem nawet większa niż mlecznik. 



Dziś stosujemy przeważnie cukiernice przeznaczone na sześć osób, ale można spotkać większe 12-osobowe oraz całkiem malutkie dla dwojga.
 


Jeszcze w XIX wieku cukier był produktem dosyć drogim i luksusowym. Dlatego popularne były cukiernice srebrne i platerowe, bo miały tę zaletę, że można było w wieczku zamontować zamek na kluczyk. Skrzętnie strzegła go potem gospodyni albo i sama pani domu.

Pisze o tym Kazimierz Chłędowski w „Pamiętnikach”:

Od czasu do czasu bywałem u p. Kazimierza Grocholskiego, prezesa Koła [Polskiego] […] Gdy go się zastało przy herbacie, mniej więcej zawsze powtarzała się ta sama ceremonia. „Może się pan napije herbaty…” – pytał gospodarz. „Uprzejmie dziękuję, już jestem po śniadaniu albo po podwieczorku”. „Nie przymuszam” – odpowiadał Grocholski, zamykał na kluczyk cukiernicę i chował go do kieszeni. Grocholski niesłychanie był oszczędny…


Jeśli nie eksponujemy cukiernicy na stole czy komodzie to prawidłowe przechowywanie cukiernicy z pokrywką wygląda tak jak na zdjęciu poniżej, czyli pokrywkę odwracamy do góry nogami - będzie bezpieczniejsza.



Na koniec ciekawostka z historii:



Jan Potocki [autor „Rękopisu znalezionego w Saragossie”] nie rezydował w Łańcucie, lecz mieszkał w swych dobrach w Uładówce na Podolu. Jak się zdaje powodem jego głębokiej depresji były wstrętne rządy cara, koniec i rozbiór Polski i w roku 1825 popełnił on samobójstwo. Ciekawym szczegółem tego samobójstwa było to, że w braku kuli oderwał srebrną dekorację od cukierniczki, otoczył ją w prochu i naładował do pistoletu, którym dokonał samobójstwa.

(„Pan na Łańcucie. Pamiętnik hrabiego Potockiego”, tłumaczenie z wersji francuskiej Jadwigi Kieszkowskiej-Kotzowej, maszynopis)



Inny pamiętnikarz Eugeniusz Skrodzki-Wielisław w książce „Wieczory piątkowe” dodaje, że najpierw przez trzy tygodnie podpiłowywał tę kulkę i obiecał sobie, że jeśli nie zmieści się do lufy to odejdzie od zamiaru popełnienia samobójstwa w ogóle. Niestety pasowała i to jak się okazuje idealnie.

czwartek, 13 kwietnia 2017

Cytrusy w domu

Polecam wszystkim śliczną i apetyczną książeczkę "Jak uprawiać cytrusy w warunkach domowych" nad którą miałam przyjemność ostatnio pracować. Temat na tyle mnie wciągnął, że zakupiłam wczoraj mały krzew figowca - jest najprostszy w uprawie. Teraz czekam na owocki!



poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Mazurek kajmakowo-orzechowy


Dziś zdradzę Wam mój tajny przepis na mazurek, który zawsze jest hitem na świątecznym stole. W wyniku wielu prób udało mi się w końcu ustalić proporcje na idealnie kruche ciasto i w sam raz słodkie nadzienie. Możecie go upiec nawet dziś, bo ciasto musi trochę dojrzeć, a jego zaletą jest też to, że może długo "leżeć" więc nawet kilka dobrych dni po świętach wciąż jest smaczny i apetyczny. Słynny przedwojenny aktor Eugeniusz Bodo był największym wielbicielem mazurków w przedwojennej Warszawie. Zamawiał ich zawsze tyle, że starczały mu do Zielonych Świątek. Gdyby miał mój przepis to może nawet robiłby zapas do dożynek!

Mazurek kajmakowo-orzechowy


Składniki na ciasto:

300 g mąki

200 g masła

100 g cukru pudru

1 żółtko

2 łyżki gęstej śmietany

Z podanych składników zagnieść ciasto i wstawić na 1 godzinę do lodówki. Następnie wyjąć, rozwałkować i ułożyć na dużej prostokątnej blaszce (mogą być 2 małe okrągłe) tworząc 2 cm brzeg wokół. Piec około 20 minut (do zrumienienia) w 180 stopniach Celsjusza.




Masa kajmakowa:

2 szkl. mielonych orzechów włoskich

2 szkl. cukru

1 szkl. śmietany (najlepsza Łaciata do zup i sosów)

Łyżka masła

Garść rodzynek

Garść suszonej żurawiny

Aromat waniliowy

+ kwaśny dżem, np., z czarnej porzeczki

Orzechy, cukier, śmietankę i masło rozpuścić w rondelku i gotować około 15munut. Uwaga: nie spuszczać z oka, bo lubi się przypalić, szczególnie pod koniec gotowania. Potem dodać aromat, rodzynki i żurawinę.



Blat mazurka wysmarować podgrzanym dżemem (dobrze jest go zmiksować, jeśli ma duże kawałki owoców), poczekać aż dżem zastygnie i wyłożyć masę kajmakową (również lekko przestudzoną). Udekorować według gustu.




czwartek, 6 kwietnia 2017

Pierwsze wiosenne bukiety






Po długiej zimie i późnej wiośnie jesteśmy stęsknieni widoku świeżych kwiatów w domu. Na szczęście w przydomowych ogródkach, na osiedlowych ryneczkach i sklepach zaczynają pojawiać się pierwsze kwitnące rośliny. Zbierajmy więc i kupujmy, by po długiej przerwie zrobić sobie odrobinę przyjemności świeżymi dekoracjami. 


Stare powiedzenie mówi, że w każdym eleganckim i dobrze prowadzonym domu powinny być świeże kwiaty. Ale kwiaty cięte potrzebują wazonów i wazoników. Warto więc mieć ich co najmniej kilka w domu, w różnych rozmiarach i kształtach. Nie zaszkodzi też jakiś oryginalny, nietypowy pojemnik czy wazon. Pięknie wyglądają te połączone z pełnoplastycznymi figurkami, albo tzw. ronda – płaskie pojemniki często z miejscem na postawienie figurki. Nie zapominajmy też o kryształach, znajdą się przecież w każdym domu. Choć przez wiele lat kojarzyły się wyłącznie z czasami PRL-u, teraz wracają do łask. Słusznie, bo kwiaty w nich umieszczone wyglądają naprawdę stylowo.



Najlepiej do bukietów nadają się oczywiście tulipany, dość dobrze znoszą wysoką temperaturę pomieszczeń a ich kolory od razu ożywiają przestrzeń. Aby przedłużyć ich żywot rozpuśćmy w wodzie we flakonie łyżeczkę cukru – tulipany lubią lekko słodką wodę (jak wszystkie rośliny cebulowe).




Polecam też narcyzy, pięknie pachną i są wspaniałą dekoracją, szczególnie wielkanocną. 




Nie zapominajmy i o tych wszystkich malutkich, niepozornych kwiatuszkach, które w odpowiedniej oprawie wyglądają jak małe cacuszka.










Ciemierniki, kwitną już w lutym, ale to kwiaty zimnolubne, i w ciepłych pomieszczeniach szybko więdną. Jest na to rada: trzeba je prawie w całości zanurzyć w wodzie – będzie to bardzo oryginalna dekoracja.




 Wiosna jest piękna!

wtorek, 4 kwietnia 2017

Alfabet kańczucki według ks. Jana Kudły

Właśnie ukazała się moja książka opracowana na podstawie XIX-wiecznych pamiętników ks. Jana Kudły z Kańczugi. Gorąco polecam.









Do kupienia na: www.instytutksiazki.rzeszow.pl