poniedziałek, 25 września 2017

Szafa neoklasycystyczna





Zakup nowego mebla zawsze wywołuje w domu poruszenie. Do nowej rzeczy trzeba się przyzwyczaić, udomowić ją i przyjąć mentalnie „na stan inwentarza”. Mnie, przy okazji wizyty z przyjaciółmi u zaprzyjaźnionego antykwariusza, trafiła się piękna neoklasycystyczna (a może po prostu eklektyczna?) szafa. Oczywiście wcale nie planowaliśmy zakupu takiego mebla, ale ten konkretny egzemplarz uwiódł nas swoją dekoracją i wdziękiem, i nie ukrywam, że niską, jak na taki mebel ceną. Mnie najbardziej podobają się rzeźbione dekoracje - sama wykonałam w zamierzchłej przeszłości, jako uczennica liceum plastycznego, kilka rzeźb w drewnie, więc wiem ile pracy i jak wprawnej ręki potrzeba żeby stworzyć takie cuda. A te cuda są wyjątkowo precyzyjne i subtelne, choć mebel ma trochę z XIX-wiecznej, mieszczańskiej, kajzerowskiej stateczności i ciężkości. 





Szafa stanęła na razie w sypialni, w sąsiedztwie toaletki art Deco i innych, mniej zacnych, mebelków, które natychmiast zdetronizowała.


To pomieszanie stylów w rzeźbieniach (delikatne liście akantu, rokokowe wstęgi, empirowe wieńce laurowe i draperie, korynckie kapitele) tworzą w sumie bardzo ładną i subtelną dekorację, której zwieńczeniem jest medalion z inicjałem H – być może to pierwsza litera nazwiska tego, który w 1903 roku szafę zamówił. 


Nie znam dokładnie dziejów tego mebla, wiem tylko, że przyjechał z Wiednia, a od września 2017 roku, jest już tylko mój – i teraz ja piszę jego historię.

3 komentarze: