Syrop z kwiatów czarnego bzu
O czarnym bzie i jego właściwościach wiedziałam niemal od
zawsze. Wiadomym jest, że to najlepszy specyfik na przeziębienia i kaszle. Moja
babcia robiła co roku syrop z kwiatów i konfiturę z owoców czarnego bzu – ta
była tylko na specjalne okazje. Jej specjalnością była też nalewka z owoców,
która po kilkumiesięcznym dojrzewaniu miała – może to dziwne – wyraźny posmak
czekolady.
Sądziłam, kierowana rodzinną kuchnią, że przepisów na
przetwory z kwiatów i owoców czarnego bzu jest bez liku. Zdziwiłam się bardzo,
kiedy szukając ich w mojej, obszernej przecież kulinarnej biblioteczce,
właściwie niczego ciekawego nie znalazłam. Zawiodła mnie nawet, zawsze pomocna,
Lucyna Ćwierczakiewiczowa. Jedynie w poradniku „Zioła lecznicze. Historia,
zbiór, stosowanie” zamieszczono opis i właściwości tej rośliny:
Bez dziki (Sambucus nigra L.) – bez czarny, bez lekarski,
bez apteczny, bez biały, holunder, hyczka, hyćka, bzowina. Bez czarny jest
krzewem dochodzącym do kilku metrów wysokości. Kwiaty ma drobne, kremowobiałe,
osadzone na długich szypułkach, zebrane w kwiatostany o wyglądzie parasoli. […]
Owocem są fioletowoczarne jagody o słodkim, mdłym smaku. Zapach rośliny jest
bardzo silny. […] Bez czarny ma działanie moczopędne, napotne, regulujące przemianę
materii, a także ściągające i przeciwgorączkowe. Stosuje się w niektórych
chorobach przebiegających z podwyższoną temperaturą, jak grypa, zapalenie
gardła i migdałków.
Króciutką wzmiankę znalazłam też w znakomitej książce
Barbary Ogrodowskiej „Tradycje polskiego stołu”: Dziki bez (czarny) miał
zastosowanie (sprawdzone) jako lek, służył także do wyrobu różnych przetworów:
marmolad, konfitur, soku, także bardzo dobrego wytrawnego wina.
Po głębszym namyśle doszłam do wniosku, że czarny bez był
stosowany głównie w medycynie i kuchni ludowej, więc właściwie dlaczego dziwi
mnie, że w dawnych książkach kucharskich kierowanych do kucharzy i gospodyń
dworskich nic o nim nie ma. W większości proponowane w nich potrawy nawiązywały
raczej do dań francuskich, europejskich niż chłopskich.
Jednak czarny bez bezsprzecznie gościł na stołach naszych
babć i mam. Niejednokrotnie znajomi, przywołując smaki dzieciństwa, wspominali
mi o nim, zachwycając się na przykład kwiatostanami smażonymi w cieście
naleśnikowym (nie próbowałam, ale na pewno pyszne, nie mniej jak kwiaty akacji
w racuszkach – specjalność mojej siostry).
Niezrażona brakiem informacji książkowych, kontynuując
tradycję rodzinną, postanowiłam zrobić w tym roku syrop z kwiatów dzikiego bzu.
Przepis mam od babci, troszkę go zmodyfikowałam. Syrop jest oczywiście
znakomity na jesienno-zimowe przeziębienia, ale latem, z lekko gazowaną wodą,
plastrem cytryny i listkami mięty to najlepszy sposób na upały. A lato
zapowiada się gorące!
Syrop z kwiatów czarnego bzu
Składniki:
- 80 średnich baldachimów czarnego bzu
- 2 kg cukru
- sok z 2 cytryn (złamie smak cukru i pozwoli syropowi
zachować jasną barwę)
- 2 litry wody
Wykonanie:
Baldachimy kwiatów zbieramy w suchy, słoneczny dzień.
Najlepsze są te, które dopiero zaczynają kwitnąć. Zrywamy je delikatnie i
układamy najlepiej w koszyku tak, żeby się nie pogniotły i nie zaparzyły (może
tak się stać np. w worku foliowym). Pamiętajmy, żeby nimi nie potrząsać, bo
wówczas osypuje się cenny pyłek. Nie muszę oczywiście dodawać, że kwiaty
zbieramy nie przy często uczęszczanych dogach, tylko gdzieś w polach czy lasach
oddalonych od miejsc gdzie są spaliny.
W domu, nad garnkiem, w którym syrop będzie się macerował,
obcinamy nożyczkami same kwiatuszki – zielonych łodyg powinno być jak najmniej,
bo dają syropowi goryczkę. Kwiatów nie płuczemy!
![]() |
Poobcinane kwiatostany - jak widać poruszenie i ciekawość w całym domu! |
W drugim garnku zagotowujemy wodę, cukier i sok z cytryny
(sok dodajemy przy końcu gotowania). Wrzącym syropem zalewamy kwiaty i
odstawiamy wszystko na 3 dni, co jakiś czas delikatnie mieszając. Syrop ma
przykryć wszystkie kwiaty, nie może więc być go za mało.
Po tym czasie całość filtrujemy przez gazę, a czysty syrop
zagotowujemy i szybko przelewamy do butelek czy słoiczków. Można dodatkowo
zapasteryzować, wtedy nie trzeba go będzie trzymać w lodówce.
Uwaga! Syrop, jak sama nazwa wskazuje, wychodzi bardzo
słodki. Dodając go do wody lub herbaty warto pamiętać o plasterku cytryny.
Powołując się na art. 16 "Ustawy o prawie
autorskim i prawach pokrewnych" (Dz. U. 2000 r. Nr 80 poz. 904) nie
wyrażam zgody na kopiowanie, przetwarzanie oraz jakiekolwiek wykorzystywanie
treści (tekstów i zdjęć) zamieszczanych przeze mnie na blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz